Advertisement

Main Ad

Hiszpańska konkwista z tego drugiego punktu widzenia

Epoka Wielkich Odkryć Geograficznych była zawsze jednym z moich ulubionych tematów na lekcjach historii. Znałam na pamięć nazwiska wszystkich wielkich odkrywców, daty, terytoria, wszystko, co tylko można było znaleźć w encyklopediach i książkach historycznych. Wszystko, oczywiście, napisane z europejskiego punktu widzenia. Więc uczyłam się o odkrywaniu nowych terenów i jak przyspieszyło to rozwój krajów europejskich, a nie o tym, jak zniszczyło to lokalne kultury. Więcej się uczyłam o potrzebie nowych przestrzeni dla szybko wzrastającej populacji Europy niż o tym, jak bardzo zmniejszyła się populacja Ameryki Łacińskiej na skutek kolonizacji. O tym, co zyskaliśmy, a nie o tym, co zniszczyliśmy. O szerzeniu chrześcijaństwa, a nie o brutalności z nim związanej. Nie mówię, że ta ciemna strona historii wcale się nie przewijała, ale raczej stanowiła tło, szczegół niewarty wspominania. Bo w końcu kto by tam nazywał czas Wielkich Odkryć Geograficznych Czasem Masakry?
Do Muzeum Miejskiego w Quito (Museo de la Ciudad) trafiliśmy właściwie przez przypadek - zaczęło padań i musieliśmy się gdzieś schować. Kazano mi coś wybrać i zdecydowałam się na miejsce, które pomogłoby mi lepiej zrozumieć miejscową kulturę. Samo muzeum znajduje się w historycznym budynku Szpitala San Juan de Dios, który mieścił się tam pomiędzy 1565 a 1974 r. W różnych częściach budynku można zobaczyć informacje dot. przeznaczenia poszczególnych sal, a także stare zdjęcia z tego miejsca.
Zaraz po wejściu do muzeum widzi się obrazy przedstawiające pierwsze kontakty pomiędzy tubylcami a konkwistadorami. I świetnie jest tu widoczna różnica pomiędzy europejskim a amerykańskim punktem widzenia. Konkwistadorzy to nie odkrywcy, nie ludzie niosący nową kulturę i nową religię. Symbolika jest jasna - dla rdzennej ludności Ameryki konkwistadorzy przynieśli śmierć.
Patrząc z góry mogliśmy zobaczyć szpitalną kaplicę, ale niestety nie można jej było zwiedzać. Po opuszczenia tego miejsca, skierowaliśmy się do głównej części muzeum, gdzie przeżyłam rozczarowanie... Historia przedstawiona w muzeum rozpoczyna się od czasu podboju. I jakkolwiek to muzeum miasta, nie można przecież powiedzieć, że historia tego miejsca zaczyna się od przybycia Hiszpanów. Wystarczy wpisać w Google "Prekolumbijski Ekwador" i można spędzić godziny na czytaniu tych informacji. Pierwsza znana ekwadorska kultura to Las Vegas i datuje się ją pomiędzy 9000 a 6000 p.n.e.! Tereny te były zamieszkanie przez wiele różnych plemion, aż w XV wieku Inkowie włączyli znaczną część Ekwadoru do swojego imperium. Naprawdę uważam, że ta część historii zasługuje na oddzielną wystawę i wygląda na to, że się jej w końcu doczeka, bo na stronie muzeum napisano: "Wystawa Sociedades Antiguas de Quito (Starożytne Społeczeństwa w Quito) jest obecnie poddawana poprawkom i będzie otwarta dla zwiedzających w ciągu nadchodzących tygodni". Niestety, byłam tam za wcześnie ;).
Hiszpańscy konkwistadorzy przewodzeni przez Francisca Pizarra wylądowali w Ekwadorze w 1531 r. i już w 3 lata później założyli miasto San Francisco de Quito na ruinach jednego z głównych miast imperium Inków. Szybko stało się ono głównym ośrodkiem administracyjnym dla obszarów, które współcześnie obejmują Ekwador, część północnego Peru, część południowej Kolumbii oraz część północnej Brazylii.
Muzeum Quito przedstawia hiszpańską ekspansję oraz upadek lokalnych cywilizacji. Jak informuje tablica na jednej z wystaw: "Obok przemocy czasów konkwisty, kolonizacja zaowocowała założeniem szerokiego zestawu instytucji" - jakkolwiek konkwistadorzy również wprowadzali nowe "rozwiązania" dla Ameryki Południowej, a nie tylko próbowali przenieść na tamte ziemie model europejski.
Jako że katolicyzm znacząco zdominował hiszpańską kulturę tamtej epoki, szerzenie religii stało się jednym z głównych celów Hiszpańskiej Korony.  Na podbitych terenach funkcjonowała Inkwizycja. Ponadto kładziono znaczny nacisk na budowę świątyń (z najsłynniejszą z nich na czele - kościołem i konwentem św. Franciszka, budowanym pomiędzy 1534 a 1680 r.), korzystając z łatwego dostępu do znacznych złóż złota. Kościoły w Quito robią wrażenie, nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego.
Jakkolwiek wystawa "Quito y el regimen colonial" (Quito i reżim kolonijny) wydaje się być dominującą w muzeum, nie jest jednak jedyną. Można tam też zobaczyć jak wyglądało życie miejscowej ludności na przestrzeni wieków. Znajdują się tam rekonstrukcje domostw oraz różne informacje, np. dotyczące miejscowej żywności. Ponadto napisano, które z lokalnych gatunków zostały przeniesione do Europy (np. ziemniaki, kukurydza, pomidory), a które produkty trafiły do Ameryki z innych kontynentów (np. ryż, platany czy trzcina cukrowa).
Oprócz domostw, zrekonstruowano także małe sklepiki oraz warsztaty różnych rzemieślników, np. producenta świec.
Z mojego punktu widzenia znacznie mniej ciekawa była wystawa o historii nowożytnej, zatytułowana "Un nuevo orden social se abre paso" (Nowy porządek społeczny po przełomie). To była jedyna wystawa przetłumaczona na angielski (wcześniejsze były tylko po hiszpańsku), więc tutaj bardziej się skupiłam na czytaniu niż na robieniu zdjęć... Informacje były już dużo bardziej szczegółowe, ponadto poza różnymi przedmiotami, można było obejrzeć też zdjęcia. Ale biorąc pod uwagę, jak dynamiczne zmiany zachodziły w nowożytnej historii Ekwadoru, niemożliwym było przedstawienie wszystkiego na jednej wystawie, więc czasem gubiłam się w tych wszystkich faktach, bo moja znajomość historii Ekwadoru była... powiedzmy, że dość uboga ;). Ale zdecydowanie opuściłam Muzeum Miejskie w Quito, będąc pod ogromnym wrażeniem i naprawdę uważam, że z historią powinno się zapoznawać z obu punktów widzenia,

Prześlij komentarz

0 Komentarze