Advertisement

Main Ad

Okolice Panamy - Gamboa i Veracruz

Choć w Panamie siedzenie w mieście wybitnie mi nie przeszkadzało, bo nawet miasto tchnęło dla mnie egzotyką, to jednak zawsze z przyjemnością wyskoczę gdzieś nieco dalej. Korzystając z weekendu i mniejszych niż zwykle korków (bo na tygodniu Panama City potrafi utknąć w jednym wielkim korku na wieczność), koleżanka - wraz z siostrą i jej chłopakiem - postanowiła pokazać mi okolice stolicy. Choć pojęcie okolice może być trochę naciągane, bo każdy ma swoją własną definicję tego słowa. Dla mnie okolica obejmuje do 2-3 godzin jazdy w jedną stronę, a tutaj przecież Panamę nad Pacyfikiem i Colón nad Morzem Karaibskim dzieli zaledwie 70 km, czyli może z 1,5 godziny jazdy. 1,5 godziny i jesteśmy na drugim końcu kraju (wszerz, wzdłuż potrwałoby to nieco dłużej ;) ). Dlatego też dla mnie podróż do Gamboa, położonego gdzieś pośrodku między Panamą a Colón - 35 km od stolicy, to wypad w okolice miasta. Dla mojej koleżanki, to już była dalsza wycieczka, zwłaszcza, że stamtąd wybrałyśmy się jeszcze w innym kierunku...
A tak na mapie wyglądała trasa naszej wyprawy :)

GAMBOA

Gamboa to niewielka miejscowość wybudowana nieopodal miejsca, gdzie rzeka Chagres łączy się z jeziorem Gatun - zarówno rzeka, jak i jezioro, stanowią naturalną część Kanału Panamskiego. Miasteczko wybudowano na początku XX wieku, żeby ludzie pracujący przy budowie Kanału mieli gdzie mieszkać. Jednak gdy budowa dobiegła końca, mieszkańcy Gamboa zaczęli stopniowo opuszczać miejscowość i dziś straszy ona pustymi budynkami. Ale choć stałych mieszkańców tam nie zastaniemy, to Gamboa przyciąga turystów, a ośrodek, przy którym się zatrzymujemy, kusi luksusami i błękitnymi basenami otoczonymi palmami... Podobno kręcono tu "Krawca z Panamy" z Piercem Brosnanem ;).
Z tarasu przy hotelowej restauracji rozciąga się wspaniały widok na okolicę. Stoimy tu dość długo, robiąc zdjęcie za zdjęciem... i chowając się w cieniu. Choć okolica jest przepiękna, wyjście na słońce jakoś nas nie kusi. Najchętniej to w ogóle weszłabym do któregoś z basenów ;).
Gamboa jest właściwie otoczona dżunglą tworzącą Park Narodowy Soberanía. To świetna baza wypadowa, jeśli chce się w sposób zorganizowany zetknąć z lasem deszczowym. My na miejscu jesteśmy za krótko, by choćby rozejrzeć się za wycieczkami - po prostu odbijamy jedną ze ścieżek w las i powoli kierujemy się w stronę wybrzeża.
Woda kusi, ale koleżanka odradza kąpiele. W wodzie mogą być krokodyle! Patrzę kątem oka na ułożone na brzegu łódki i motorówkę sunącą po jeziorze. Ale jakoś na sobie sprawdzać nie zamierzam, czy w wodzie coś żyje czy też nie ;). W Gamboa można natrafić na kajmany, krokodyle, iguany i kilkaset gatunków ptaków, jeśli wierzyć Wikipedii. Ptaki słychać wszędzie, ale inne zwierzęta trudno wypatrzeć (co nie znaczy, że się nie udaje ;) ), pewnie chowają się nieco dalej od ścieżek dla turystów... Jak na niedzielne popołudnie w środku lata, w okolicy jest zaskakująco niewiele ludzi.
Choć do wody nie wchodzimy, za to jak dzieci cieszymy się ustawionymi nad jeziorem huśtawkami. A gdy przychodzi czas, by się zbierać i wyruszyć gdzieś dalej, chyba łamiemy prawo ;). Bo obstawiam, że zwierząt z parku narodowego wywozić nie można, ale mała jaszczurka postanowiła zostać pasażerem na gapę. I choć naprawdę staraliśmy się wyperswadować jej pomysł podróży, zaszyła się gdzieś w samochodzie i stwierdziła, że czas zamienić Gamboa na ciekawsze miejsce ;).

KANAŁ PANAMSKI

Zanim dojedziemy do Veracruz, który jest ostatecznym celem naszej podróży, zatrzymujemy się na chwilę nad Kanałem - droga i tak biegnie wzdłuż brzegu. Obiekt ten zdecydowanie zasługuje na osoby wpis, który zresztą już niedługo pojawi się na blogu, więc póki co pominę informacje i ciekawostki wyniesione z muzeum na śluzach. Podróż powrotna z Gamboa była moim pierwszym bliższym zetknięciem z Kanałem. Fakt, że weszliśmy na czyjąś prywatną posesję, ale właściciel widząc, że jesteśmy ewidentnymi turystami, pozwolił nam zostać na pomoście kilka minut. A okazało się do tego, iż mamy świetne wyczucie czasu, bo właśnie w ciągu tych kilku minut przez Kanał przepłynął dość spory statek - jak zawsze w towarzystwie niewielkiej łódeczki pilotującej. Wydawała mi się czymś niezmiernie fascynującym ta świadomość, że oto jestem w Panamie i widzę statek przepływający przez Kanał Panamski... Abstrakcja ;)

VERACRUZ

I docieramy do drugiego i ostatniego punktu naszej wycieczki! W samej Panamie nie za bardzo jest gdzie popływać (nawet basenów jest niewiele ;) ), więc położone 25 km od miasta Veracruz to ulubiona plaża mieszkańców stolicy. Choć może właściwiej będzie powiedzieć, że najczęściej wybierana właśnie ze względu na lokalizację. Słysząc to, spodziewałam się tłumów w niedzielne popołudnie, więc zaskoczyła mnie niewielka ilość ludzi. Cóż, dotarliśmy na tyle późno, że chyba wszyscy już się zbierali ;). Jedynym dowodem na to, że mogło być tam więcej osób wcześniej, były - niestety - tony śmieci na plaży.
Przy plaży znajdowało się kilka miejscowych restauracji - wszystkie miały dość podobne menu, oparte w większości na owocach morza. Bez zaskoczenia odkryłam, że płatność tylko gotówką ;). Przystawki można było dostać poniżej 10$ (40 zł), dania rybne sięgały 15$ (60 zł). Za rybę z warzywami i platanami oraz lemoniadę zapłaciłam 16$ (64 zł) i nie był to, niestety, najdroższy z moich panamskich obiadów ;). Jedzenie było dość smaczne, ale za bardzo przesolone.
A po obiedzie wreszcie był czas, by posiedzieć trochę na plaży, obserwując zachód słońca. Albo w końcu wejść do wody - marzyłam o tym od miesięcy. Woda w Pacyfiku była zdecydowanie cieplejsza od tej w Morzu Adriatyckim, gdy w lipcu zawitałyśmy do Chorwacji ;).
Zaś samo miasteczko Veracruz - jak wiele innych w Panamie - jest stosunkowo nowe. Powstało w 1934 roku jako Camaron, a w 20 lat później nazwę zmieniono na obecną. Podobno słynie z plaż i ryb, czyli mogę powiedzieć, że udało mi się w jeden wieczór doświadczyć tego, co Veracruz ma w swojej ofercie ;).
I może nie było najczyściej, ale widoki i tak powalające :). A zebrane na plaży muszelki teraz zdobią mój stolik. Już tęsknię za ciepłą wodą ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze