Advertisement

Main Ad

B czyli boję się

[ "Nie boję się porażek, właśnie dlatego ciągle je ponoszę" - źródło: someecards ]
Nie zliczę, ile razy już słyszałam od różnych ludzi wokół mnie, jak to oni mnie nie podziwiają za to, że zdecydowałam się wyjechać za granicę. Że oni to by się nie odważyli. Że jak to możliwe, iż ja się nie bałam. Więc coś Wam powiem. Bałam się. Ciągle się boję. Cholernie się boję. Z tą tylko różnicą, że na mnie to działa motywująco, a nie blokuje.
A tego posta dedykuję koleżance, która - poinformowana o tytule wpisu - powiedziała mi: "Przecież Ty się niczego nie boisz!" ;)
[ "Ubiegłej nocy poszłam do baru karaoke z muzyką z lat '70. I na początku I was afraid, I was petrified..." ]
Szczerze mówiąc, nigdy nie uwierzyłabym osobie mówiącej, że nie bala się wyjazdu za granicę. Cóż, może w przypadku kogoś, kto już mieszkał w różnych krajach, wielokrotnie się przeprowadzał, cała sprawa wygląda inaczej. Ale podejmując decyzję o emigracji po raz pierwszy - nie wierzę w brak jakichkolwiek obaw. I to jest całkowicie normalne, żeby się bać! Zostawiamy za sobą wszystko, co znamy. Nie tylko ludzi - rodzinę i przyjaciół, ale także miejsca i przyzwyczajenia. Ten sam przystanek, z którego codziennie wsiadamy do autobusu. Ten sam sklep, do którego chodzimy po chleb i mleko. Ten sam bar, w którym spotykamy się ze znajomymi. Ten sam numer, na który wysyłamy tony SMSów, "bo przecież mamy do siebie za darmo". Wszystkie te rzeczy, które zawsze były takie same, a tu nagle chcemy je zmienić. Teraz musimy rozszyfrować, jak funkcjonuje transport publiczny w tym nowym mieście. Gdzie robić zakupy i których z tych produktów właściwie potrzebujemy? Gdzie iść na piwo... i co gorsza, z kim? Jak zamienić setki codziennych SMSów na Skype'a raz w miesiącu? Po prostu trzeba z tym wszystkim stanąć twarzą w twarz i powiedzieć sobie: "dam sobie radę!". Bo nie ma innej opcji. I może właśnie dlatego, że nie ma innej opcji, to wszystko jest nie tylko ekscytujące, ale też naprawdę przerażające. Więc może nawet na początku było jak w tej piosence - "I was afraid, I was petrified"... a i tak musiałam sobie z tym sama poradzić.
[ "Boję się głupich ludzi."]
Naprawdę się bałam przed przyjazdem do Szwecji. A przecież byłam w naprawdę dobrej sytuacji - AIESEC pomagał mi z formalnościami i mogłam też liczyć na pomoc finansową "jak coś". Ale i tak cholernie panikowałam (specjalizuję się w tym! :P) - najpierw, że nie znajdę pracy, potem, że nie znajdę odpowiedniego mieszkania. Właściwie, to dokładnie takich rzeczy się boję. Raczej nie zamartwiam się tym, że sobie nie poradzę w nowej pracy, tak jak nie zamartwiałam się tym, że nie dam rady nauczyć się do egzaminu czy napisać magisterki. Ogólnie to nie obawiam się o rzeczy, które zależą ode mnie samej - może będą kosztowały mnie więcej wysiłku, ale prędzej czy później swój cel osiągnę. Cóż, patrząc obiektywnie - z mieszkaniem, pracą itp. jest właściwie tak samo, prędzej czy później znajdę coś odpowiedniego. Ale tutaj obawiam się presji czasu, w końcu fajnie byłoby znaleźć nową pracę / mieszkanie, zanim skończy się umowa na poprzednie, prawda? ;) Pieniądze są też zawsze kwestią problematyczną, zwłaszcza w tym miesiącu obawiam się o moją sytuację finansową jak nigdy wcześniej. Więc uwierzcie mi, naprawdę miałam sporo momentów, gdy najzwyczajniej w świecie się bałam. Teraz to wszystko narasta we mnie jeszcze bardziej, bo mój czas w Szwecji może właśnie dobiega końca i przyjdzie mi zacząć wszystko od zera gdzie indziej. Tym razem już bez niczyjej pomocy. Uwierzcie mi, strasznie się boję. Ale poradzę sobie, jeśli będzie trzeba. Bo nie mam innej opcji ;).
[ "Czuję irracjonalny lęk przed zmarnowaniem dobrego stroju na nieznaczący dzień." ]
Myślę, że najważniejsze to widzieć swoje lęki jako motywację. Jeśli boję się, czy znajdę pracę, zmusza mnie to do poprawiania CV, przygotowywania coraz lepszych listów motywacyjnych i aplikowania na jak największą liczbę ofert. Obawiając się tego, że nie będę miała gdzie mieszkać, spędzałam noce na przeglądaniu ofert. Strach przed dogadaniem się? Chociaż te aplikacje i programy do nauki języków - kilka razy dziennie próbuję wkuć ok. 5-10 nowych słówek w każdym z języków. Szwedzki, niemiecki, hiszpański + angielski biznesowy, bo zawsze można być lepszym. Zawsze jest jakiś sposób, by poradzić sobie ze swoimi lękami. A jeśli nie, jeśli w jakimś momencie zdaję sobie sprawę, że nie mogę nic zrobić i to mnie właśnie przeraża? Myślę o "i co wtedy...?" - co wtedy, gdy stanie się to, czego się boję? Jeśli odpowiednio szybko nie znajdę pracy na przykład - może powinnam pomyśleć o jakimś innym czasowym stażu na czas poszukiwań? Może mogę porozmawiać z kimś, kto mógłby mi pomóc? Może mogę się rozejrzeć za czymś w tej samej firmie, ale innym dziale? Zawsze są inne rozwiązanie, zawsze są inne wyjścia. Trzeba tylko pomyśleć, pogadać z ludźmi... i robić to, co chce się robić. I nie martwcie się - to całkowicie normalne, aby się przy tym bać :).
[ "Kiedy test ciążowy potwierdza twoją najgorszą obawę. Jesteś po prostu gruba."]
Ten post jest kolejną częścią projektu "Alfabet emigracji", o którym już tu wspominałam. Jeśli chcecie poczytać, co inne dziewczyny mają w głowach na literę B - zajrzyjcie tutaj:
- Dee: B jak Boże Narodzenie, buraki i Belgia
- C'est la vie: B jak Bordeaux
- Anna Maria Gregorowicz: B jak Belgia
- Kropka za oceanem: B jak Brookfield Zoo
- Justa poza granicami: B jak Będzin
- Zaczynam od początku: B jak Bon Appetit
- Gone to Texas: B jak Beans

Prześlij komentarz

8 Komentarze

  1. strach nie musi ograniczać. można się bać, ale pomimo strachu działać. gratuluję i podziwiam. to jest właśnie odwaga, kiedy robisz coś, chociaż się boisz. jeżeli się nie boisz to żaden wyczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Czasem się śmieję, że ja to chyba po prostu lubię się bać i panikować ;)

      Usuń
  2. Bardzo interesujące rozmyślania. Strach niektórym dodaje skrzydeł, innych blokuje. Ja chyba jestem gdzieś po środku. Pamiętam na jakimś egzaminie tak spanikowałam, że nie potrafiłam pokazać Francji na mapie! Na szczęście nire zdarza mi się to zbyt często

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba normalne, znam sporo osób, które tak mają :). U mnie to w ogóle z egzaminami zawsze śmiesznie było, że o ile samego egzaminu się nie bałam, to zawsze stres mnie zżerał w oczekiwaniu na wyniku, gdy wiedziałam, że już nie mogę nic zmienić :D

      Usuń
  3. ehhh masz rację :) dopóki strach nas nie paraliżuje a napędza jest całkiem fajny ;)
    niestety nie zawsze dodaje nam skrzydeł ale jest tak samo potrzebny jak odwaga, tak dla równowagi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy wpis, ja niestety jestem trochę po tej stronie paraliżu. Mija mi to po jakimś czasie, ale niestety początki nie są łatwe. Muszę powiedzieć, że Twój wpis jest motywujący dla mnie, szczególnie ta część językowa, bo uwielbiam się uczyć języków, w planach hiszpański :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam się uczyć języków, choć zawsze łatwiej, gdy jest się otoczonym językiem... A tu wszyscy Szwedzi gadają po angielsku :P

      Usuń
  5. Ja też się boję. Szukam pracy i zastanawiam się co dalej, ale ten strach miesza się z przypominajką, że już tutatj w tym samym miejscu byłam i dałam radę. Trzymaj się, trzymajmy się! :)

    OdpowiedzUsuń