Advertisement

Main Ad

K jak słowa - klucze

[ "Blogowanie może być bezużyteczne, ale przynajmniej jest tańsze od terapii." ]
Zaczęłam pisać tego bloga na kilka miesięcy przed wyprowadzką za granicę. Najpierw miał być o moich przebojach z szukaniem pracy w Szwecji, potem - już po przeniesieniu się do Sztokholmu - stał się czymś pomiędzy moim małym osobistym przewodnikiem po szwedzkiej stolicy i jej okolicach, a uwagami na temat życia tutaj. Wygląda na to, że z czasem zaczął się też pojawiać w Google i innych wyszukiwarkach, więc od czasu do czasu zapisywałam sobie te słowa-klucze, które wyświetlały mi się w statystykach. Chyba nawet czasem blog ten bywa przydatny dla turystów w Szwecji, chociaż niektóre słowa-klucze sprawiają, że zaczynam się zastanawiać... dlaczego ci ludzie trafili na mój blog?
1. Kościoły w Malmo.
Szczerze mówiąc... Mieszkałam w Malmö przez pół roku, ale nie zwiedziłam tam żadnego kościoła. Wciąż ciężko mi uwierzyć, jak to w ogóle było możliwe? Chociaż tutaj możecie znaleźć różne posty - w większości turystyczne - o Malmö, nie zawierają one jednak żadnych informacji o kościołach. Jednak moje podejście musiało się nieźle zmienić w międzyczasie, bo teraz, mieszkając w Sztokholmie, nie mam nic przeciwko zwiedzaniu kościołów. Do tej pory na blogu ukazały się dwa wpisy poświęcone kościołom i kaplicom w Sztokholmie: historyczne kościoły w centrum miasta oraz te na wyspie Kungsholmen.
2. Ogród botaniczny Sztokholm.
To jest miejsce, które naprawdę bardzo polecam! Jest przepiękne, zwłaszcza wiosną. Samo zwiedzanie ogrodu jest darmowe, choć warto też zapłacić za niedrogi bilet wstępu do szklarni. Tutaj możecie przeczytać o mojej wiosennej wizycie w Botaniku :).
3. Gabi w Szwecji.
Tak, to ja! ;)
4. Blocket Szwecja.
Nie lubię tej strony, choć jest całkiem przydatna, bez cienia wątpliwości. To coś w stylu szwedzkiego gumtree, choć trzeba zapłacić za wystawienie ogłoszenia (przynajmniej, by coś sprzedać, nie próbowałam innych opcji). Blocket to także jedna z najpopularniejszych stron z ofertami wynajmu mieszkań, na których nie trzeba się rejestrować. Właściwie to mi się poszczęściło na tyle, że obecne mieszkanie znalazłam za pośrednictwem tej strony, ale kosztowało mnie to sporo nerwów. Pisałam już tutaj o moich pierwszych doświadczeniach z blocket, ale nie dziwcie się, że post ten jest pełen narzekania... Szukanie mieszkania w Sztokholmie to koszmar! ;)
5. Sewend tu dajy 1 do pobrania.
Nie rozumiem. Google widocznie jednak tak. Ale dlaczego skierowało do mnie tę osobę - nie mam pojęcia.
6. Tanio zjeść w Sztokholmie.
To w sumie nie takie łatwe zadanie, biorąc pod uwagę, że Sztokholm do najtańszych miast nie należy... ale nie jest to niemożliwe! Oczywiście, najtańsze będą zawsze fast foody - hamburgery czy hot dogi w budkach ulicznych czy w najpopularniejszych sieciówkach kosztują może ze 20 koron (9,10 zł). Za około 30 koron (13,60 zł) można już kupić jakieś mrożonki w supermarketach, część z nich nie jest nawet taka zła. Jakkolwiek jeśli woli się już zjeść coś lepszego na mieście, warto wstrzelić się w porę lunchu (zazwyczaj ok. 12-13), gdyż wiele restauracji oferuje specjalne lunch menu, za ok. 70-100 koron (30-45 zł).
7. Małe domki Karlskrona.
Byłam w Karlskronie jakieś 5 lat temu, ponadto była to szara jesień i nie udało mi się zobaczyć tyle, ile chciałam... Ale małe domki zobaczyłam! Ta kolorowa dzielnica nazywa się Björkholmen i w wielu przewodnikach jest oznaczona jako obowiązkowy punkt do zobaczenia w Karlskronie, zresztą ciężko się z tym nie zgodzić ;). Zajrzyjcie tutaj, by się przekonać, co jeszcze można zobaczyć w Karlskronie poza sezonem.
8. Muzeum Sztokholm wstęp wolny.
To jest akurat taka część bloga, z której jestem dość dumna, chociaż wciąż ją rozwijam. "Za darmo w Sztokholmie" to etykieta, której używam do różnych postów poświęconych muzeom i innym atrakcjom, z których możemy skorzystać w szwedzkiej stolicy bez wydawania na nie ani jednej korony. Będzie ich tu coraz więcej, bo robi się ciemniej i zimniej, więc wkrótce wrócę do zwiedzania muzeów ;).
9. Ogórki kiszone Sztokholm.
To akurat coś, o czym tu na pewno nie pisałam... Ale jeśli szukacie polskiego jedzenia w Szwecji, zajrzyjcie do polskich sklepów ;).
10. Pchli targ Sztokholm.
Loppiiiiiis! To w sumie też świetna sprawa. W każdy weekend w wielu miejscach w Sztokholmie (i właściwie w każdym innym mieście pewnie też) jest wiele pchlich targów, nazywanych po szwedzku loppis. To świetny sposób, by zaoszczędzić trochę pieniędzy, kupując wiele drobiazgów (albo by wydać za dużo pieniędzy, gdy w planach nie miało się żadnych zakupów, a na loppis poszliśmy tylko popatrzeć ;) ).
11. Gdzie kupić alkohol w Malmo?
I właściwie nie tylko w Malmö. Kiedyś pisałam tu o Systembolagetach i wygląda na to, że Google kieruje do mnie sporo osób, chcących się upić w Szwecji ;). Właściwie to myślę, że pytania w stylu "gdzie kupić alkohol w Szwecji?" są jedną z najczęstszych dróg prowadzących na mojego bloga z wyszukiwarek... Co jest swoją drogą ciekawe, bo mój blog nie wyświetla się nawet na pierwszej stronie wyników wyszukiwania, gdy wpisze się ten zwrot w Google... Jak zdesperowane są osoby szukające dalej? :P
12. Blankiet 5456 / Dentysta w Szwecji
Z tych dwóch zwłaszcza szukanie dentysty w Sztokholmie wydaje się być bardzo popularnym zwrotem przekierowującym na mojego bloga. Cóż, chyba nic dziwnego, kilka pierwszych miesięcy tego roku spędziłam na "rozkoszowaniu się" szwedzką służbą zdrowia i próbach przebicia się przez wszystkie formalności. Zarówno informacje o wizytach u dentysty, jak i o rejestrowaniu się w kasie ubezpieczeń, co robimy przez wspomniany powyżej blankiet 5456, możecie znaleźć w tym poście. Mam nadzieję, że przydadzą się jeszcze kilku osobom :).
13. Karta Sztokholmska.
Cena, co obejmuje, a także wiele innych szczegółów... Kiedy podróżuję gdzieś za granicą, zazwyczaj nie kupuję tego typu kart turystycznych, ale muszę przyznać, że w Sztokholmie jest to naprawdę dobrze zorganizowane. Miałam możliwość zakupu karty w czerwcu i potem podzieliłam się swoimi uwagami nt. czy warto czy też nie. Nie zaprzeczę, że to dość droga przyjemność, ale jeśli ktoś naprawdę lubi zwiedzanie, to może się okazać, że zakup karty wyjdzie jednak taniej niż kupowanie pojedynczych biletów.
14. Głosowanie za granicą.
Ciężki temat, jakby nie patrzeć. Strona MSZ wyjaśnia bardzo dobrze, jak głosować podczas pobytu za granicą, dlatego osobiście nie widziałam sensu w przeklejaniu tego poradnika i tutaj. A gdy idzie o samo głosowanie... Rozumiem emigrantów, którzy to robią i rozumiem tych, którzy nie chcą. I zostawmy to tak jak jest ;)

15. Konto w szwedzkim banku.
/ i napisali "szwedzkim" a nie "szweckim"... nawet nie wiecie, ile słów-kluczy zawiera przymiotnik "szwecki"... /
To także jedno z popularniejszych słów - kluczy, po których Google kieruje na mój blog. Osobiście posiadam konto w SEB, bo akurat ten bank współpracuje z moją firmą i nie mieli nic przeciwko założeniu konta jeszcze przed otrzymaniem numeru personalnego, co z kolei było wymogiem dla wielu innych banków. Bez żadnych dodatkowych opłat dostałam też kartę kredytową, mam też tańsze ubezpieczenie w Trygg-Hansa ze względu na ich współpracę z SEB. Czy to najlepsza z opcji? Nie wiem, ale skoro nie robię żadnych inwestycji itp., takie konto mnie obecnie satysfakcjonuje ;).
16. Porwana i zgwałcona blog.
Ale czekaj, czekaj... Że co?
[ "Nie chcę zabrzmieć jak jakiś hipster, ale... czytałeś już mojego bloga?" ]
Ten post jest częścią... cóż w sumie to wyszłoby bardziej "alfabetu blogowania" niż "alfabetu emigracji" tym razem,  ale chyba mimo wszystko nie zaszkodzi tu takie podsumowanie ;). A w ramach Alfabetu emigracji możecie też przeczytać poniższe posty zaczynające się na K:
- Gone to Texas: K jak Katydids (Pasikoniki)
- C'est la vie: K jak Kilometry
- Dee: K for Kiełbasa
- Justa poza granicami: K jak Kirkcaldy
- Obserwatore: K jak Kuchnia Kampanii

Prześlij komentarz

0 Komentarze